Rozkosz i udręka. Ekstatyczne cierpienie w malarstwie Moniki Misztal
Malarstwo romantyzujące, tak popularne w ostatnim czasie, jest formą ucieczki od dylematów współczesności – konsumpcjonizmu, zagrożonej planety i innych niewygodnych tematów – w sferę duchową. Twórczość Moniki Misztal rozwiewa nadzieje, które to romantyczne malarstwo przynosi. Nie oznacza to, że artystka celowo odbiera mu sens, ale je dekomponuje, sprawiając, że nie jest ono tym, co stoi za jego wyobrażeniem. Swoim ekspresyjnym malarstwem, bynajmniej niepozbawionym uczuć, Misztal pokazuje to, co się dzieje po drugiej stronie malarskiego lustra. Czy zatem padł mit „rozważnej i romantycznej”?
A może Misztal jest bardziej romantyczna niż wszystko to, co przedstawia nam symboliczne malarstwo ostatnich lat? Może to nie na malarskości polega romantyczny mit, a na samej postaci artystki? Kwestionowanie rozważności i romantyczności wymagałoby szerszego wyjaśnienia, na czym polegają obie te cechy, i w których obszarach je negujemy, a w których mogą stać się dyskusyjne. Wypada jednak w twórczości Misztal znaleźć syntezę. Rozwaga i romantyczność mogą być kategoriami, o które warto pokusić się w tej analizie.
Malarstwo Misztal to rodzaj kontrofensywy, nie jest bowiem orężem, lecz raczej formą przetrwania i obrony przed światem, z którym próbuje się uporać i pójść na ugodę. Jej twórczość nie jest formą ataku, a raczej pokazaniem otwartej przyłbicy, gdyż jest gotowa atak ze strony świata przyjąć. Czy jest w stanie osobiście do tego dopuścić, to jest już osobna kwestia. Misztal funduje nam ekspresjonizm w stuprocentowym, bardzo osobistym wydaniu. Z pełną świadomością tego, że ta forma wyrazu w sztuce jest już dobrze rozpoznana. Romantyczność Misztal polega zatem na nieoglądaniu się na innych, chociaż tworzy z pełną świadomością języka, którym się posługuje i który jest już rozpoznawalny. Ekspresja w jej twórczości to wydobycie najczulszych strun osobowości. Artystka podejmuje ciągłą walkę ze światem, którą wyraża na płótnie.
Twórczość jest dla Misztal ukojeniem, ale też udręką i cierpieniem. To kwintesencja jej malarstwa. W jej ekspresji nie chodzi tylko o zamaszyste pociągnięcia pędzla. W każdym geście tkwi emocja, każde zanurzenie pędzla w farbie przynosi spokój. Każdy skończony obraz wywołuje strach i podniecenie motywujące do pracy nad kolejnym.
Na ostatniej wystawie artystki w galerii Import Export nieprzypadkowo pojawia się dużo czerwieni. To prawie jak akademickie ćwiczenie z malarstwa, w którym dostaje się zaledwie jeden kolor i trzeba się z nim uporać. Misztal zmaga się z nim zjawiskowo. Uprawia czerwień na płótnie. Wykorzystuje ją całkiem – nie odbierajmy tego jako zarzutu – arogancko. Robi to tak, jakby chciała przytulić do siebie swoich zwolenników i celowo odepchnąć przeciwników i krytykantów. Chociaż w trakcie malowania tych drugich nie bierze pod uwagę. Niepokoje i smutki to jednak stały element jej egzystencji. Malarka mieszka dzisiaj na warszawskiej Pradze, tam też ma pracownię. Jej życie to balansowanie między stereotypową przestrzenią nacechowaną patologią i próbą społecznej gentryfikacji. Nie wiadomo, czy to rozdarcie jej pomaga. Na razie się w nim umościła, tworząc ze swojej pracowni bezpieczną przestrzeń do życia.
Wystawa Nieczułe w galerii Import Export to seria jej autoportretów, których początek to jednak nie rok 2023 ani nawet 2022, lecz 2011. Film Oczyścić się to typowy performans dokamerowy, w którym artystka przesuwa po swojej twarzy końcówkę rury od odkurzacza, skrupulatnie przeciągając nią po każdym jej fragmencie. Z jednej strony jest to przeciwieństwo Natalii LL i jej sztuki konsumpcjonistycznej, z drugiej performans jest przesycony czymś, co dzisiaj łatwo by było skonsumować jako rodzaj tik tokowej reklamy – zabiegu, który mógłby być firmowany angielskojęzyczną nazwą „vacuum cleaner face lifting”. Cała historia sztuki feministycznej oparta jest o rozmaite autoportrety. Jest to z jednej strony jeden z jej wyznaczników, z drugiej obligatoryjny ruch artystki, która chciałaby, aby jej zdanie jako kobiety było brane pod uwagę. Sztuka feministyczna jest przede wszystkim emanacją kobiecego spojrzenia i perspektywy, które w kontekście historycznym traktowane było często w sposób społecznie izolowany. Nie wiadomo, czy Misztal koresponduje z Natalią LL, ale nawet gdyby nie znała jej realizacji, to konotacje z jej twórczością naturalnie się narzucają. Pytanie tylko, co w 2011 roku Misztal chciała tym obrazem przekazać i z czego tak naprawdę oczyszcza się, przesuwając odkurzaczem po swojej twarzy i włosach? Być może z lęku o krytykowanie jej sztuki? Lub bardziej może ze wszystkich rodzinnych traum, które do dzisiaj nie zostawiają dają jej spokoju?
Reszta Nieczułych to malarskie autoportrety cały czas będące formą negocjacji. Choć bardziej wygląda na to, że Misztal chce się wyżyć, być może, niestety, najbardziej na sobie. Tak jak zależy jej na uznaniu środowiska, tak przede wszystkim tkwi ona w wewnętrznej w walce z samą sobą. Walce o przetrwanie, gdzie każdy obraz udowadnia jej rację bytu i motywuje do życia.
Czy nie to stanowiło też inspirację dla Miriam Cahn i Marii Lassnig? Obie to niedocenione przez lata ekspresjonistki, wierne przede wszystkim sobie, walczące z tłumieniem emocji poprzez obrazy. To tłumienie emocji, któremu ujście daje malarska ekspresja, jest głęboko zakorzenione w psychologii. W dzieciństwie jest ono na ogół częścią mechanizmu pozwalającego przetrwać trudne sytuacje. W dorosłości nawyk ten staje się zbyt silny, aby go zmienić. Brak emocjonalnej reaktywności może znajdować ujście w sztuce, aby garnek, w którym one kipią, nie doprowadził do wybuchu pokrywki. Ekspresja wynika z emocji, które zostają w ciele, ale walka artystek z płótnem oznacza próbę pozbycia się tej niewygodnej dysfunkcji. Malarstwo pozostaje tutaj elementem sfery duchowej, powodując odrodzenie się w nowym ciele sztuki i wyzwolenie. – Nie tylko poprzez pozbycie się trudnych emocji, ale też przez – być może – jedyną drogę do pokazania tych dobrych. W obrazach Misztal dostrzeżemy jej przyjemność biegania w słońcu. Przywołuje wspomnienia, kiedy budziła się po chorobie zdrowa i zaczynała proces akceptacji przespanego czasu. Uśmiecha się, choć jest w tym uśmiechu więcej groteskowego grymasu niż szczególnego pozowania, aby ładnie wyglądać na zdjęciu. Z czerwonych płócien wyłania się jej własny, niezależny i znikąd ostatecznie niezaczerpnięty świat. Mimo skojarzeń z cierpieniem ukazanym w ekstazie, nie odżegnuje się od tych interpretacji. – Ekspresja pełna napięć w kolorze i mocnych gestach jest czymś, dzięki czemu od razu rozpoznajemy ją jako autorkę tych prac.
Wystawa Nieczułe tonie w czerwieniach, przez które jednak przebija żółcień i róż. Artystka przyznaje, że uwielbia ten zestaw kolorów, bawi się tą sekwencją, ale też zestaw ten idealnie wyraża jej uczucia i podbija ekspresję. Czy te czerwienie to nadal krew z wystawy zbiorowej w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w 2019 roku Farba znaczy krew? I co na dalszym etapie twórczości ona oznacza? Czy nie jest to kolejny etap destrukcji i wykrwawiania się? Czy może kolejna próba ułożenia się w świecie pełnym trudności? „Nie chce mi się sprzątać, a malować trzeba”, mówi Misztal. I dalej: „Uciąć język by mi pasowało”. Misztal nie wpasowuje się w kolekcjonerskie gusta, poddaje się i zupełnie zawierza swojej twórczości, która jest dla niej, jak wspomniano, sposobem na ukojenie egzystencjonalnego cierpienia, momentem chwilowych ekstatycznych przeżyć, które nadają jej życiu sens. Jest w tych emocjach coś ponadczasowego, wyzbytego kontekstu. Misztal wpasowuje te motywy w ramy sztuki współczesnej, pokazując tym samym nie tylko swoją kondycję, ale odnosząc się do artystycznych paradygmatów. Artyści to nadal, według stereotypów, które sumiennie przez większość z nich są łamane, osoby żyjące w odosobnieniu czy wręcz samotności, często niezrozumiane, otoczone jedynie przedmiotami pierwszej potrzeby oraz materiałami do tworzenia, zamknięte w swojej pracowni. Misztal ten stereotyp podtrzymuje, nawet gdy niektórym trudno jest uwierzyć, że w czasach tak intensywnego postępu cywilizacyjnego, mieszkając w dużym mieście, artystka zamienia swój świat w rodzaj jaskini. Takie jest miejsce, w którym tworzy i żyje. Jej obrazy mają jednak stały kontakt ze światem. Misztal regularnie pokazuje swoje prace na wystawach grupowych, niedawno zakończona wystawa w Import Export również pokazuje twórczość, która z jednej strony stanowi część jej świata wewnętrznego i jej jaskini, a z drugiej – odnajduje zainteresowanie nie tylko szerokiej publiczności, ale także rynku sztuki. Potwierdza to także jej udział w filmie Którędy po sztukę?, pierwszym dokumencie na temat polskiego rynku sztuki, który miał premierę w maju tego roku. Jako jedna z głównych bohaterek tego dokumentu, opowiada o wadze szczerości wobec sztuki i swoich obrazów, o uciekaniu od gwiazdorstwa, mimo że lubi ogrzać się w cieple słów uznania.
Autentyczność i bezpośredniość przekazu stanowią największą siłę jej obrazów. Przenika z nich emocjonalność i walka, rozkosz i udręka, romantyczna naiwność i wykalkulowane nieoglądanie się na innych. Dużo jest ciekawych przeciwstawieństw wynikających z tej intensywnej twórczości. I nawet sam tytuł Nieczułe nie do końca odnosi się tylko do wizerunków artystki, ale może też kierować na zamaszyste pociągnięcia pędzla czy nieczułość wobec świata, który bez próby wglądu ocenia sytuacje i ludzi „po okładce”. Misztal nie pozostawia nam wątpliwości, że pozostając w takiej pozycji, sami stajemy się tytułowymi „nieczułymi”.
Delight and Torment. Ecstatic Suffering in the Painting of Monika Misztal
Text by Marta Czyż
Romanticized painting, so popular in recent times, is a form of escape from contemporary dilemmas—consumerism, a threatened planet, and other uncomfortable portrayals that problematize modernity—towards the spiritual realm. Monika Misztal’s work dispels many aspects and hopes that romantic painting offers. However, this doesn't mean the artist deliberately strips it of meaning, but rather deconstructs it—it is not what lies behind the idea of it. With her expressive painting—by no means devoid of feeling—Misztal shows what happens on the other side of the painterly mirror. So, has the myth of the "sensible and romantic" fallen?
Perhaps Misztal is more romantic than all that recent symbolic painting tries to portray? Maybe the romantic myth doesn’t reside in painterliness, but in the figure of the artist herself? Questioning sensibility and romanticism would require a broader explanation of what these traits entail and in which areas they are being negated or disputed. However, Misztal’s work demands such a synthesis. Sensibility and romanticism can be paradigms that one might attempt in this analysis.
Misztal’s painting is a kind of counteroffensive—not a weapon, but a form of survival and a defense against the world she tries to cope with, to come to terms with. Her work is not an attack, but a demonstration of an open visor, ready to receive one. Whether she is personally able to allow this is another matter. Misztal delivers expressionism in a one-hundred-percent, very personal form. Fully aware that this mode of artistic expression is well established. Her romanticism lies in not looking back at others, even though she creates with full awareness of the visual language she employs—a language already recognizable. The expression in her art extracts the most delicate strings of her personality. The artist engages in a constant battle with the world, expressed through unleashing herself on the canvas.
For Misztal, creating art is both solace and torment. That is the essence of her painting. Her expression isn’t just about broad brushstrokes—each gesture contains emotion, every dip of the brush into paint brings calm. Each completed painting evokes fear and excitement that motivates her to work on the next.
In her recent exhibition at Import Export gallery, red appears prominently—not by accident. It’s almost like an academic painting exercise, where the task is to use only one color and master it. Misztal wrestles with it phenomenally. She cultivates red on the canvas. She uses it entirely and—let’s not see this as a criticism—arrogantly. As if she wanted to embrace her supporters and deliberately push away her detractors. Though while painting, she pays no mind to the latter. Anxiety and sadness are constant elements of her existence. Misztal currently lives and works in Praga, Warsaw. This existence balances between a stereotypical space marked by pathology and a push for social gentrification. It’s unclear whether this division helps her. For now, she’s settled into it, making her studio a safe space to live and create.
The exhibition "Insensitive" at Import Export gallery is a series of self-portraits. However, the exhibition doesn’t begin in 2023 or 2022, but in 2011. The video "Cleanse Yourself" is a typical performance-for-camera in which the artist runs the end of a vacuum cleaner hose over her face, meticulously dragging it across every part. On one hand, it’s the opposite of Natalia LL and her consumption-based art; on the other, it’s saturated with something that today could be easily consumed as a kind of TikTok-style ad for a product that might be called “vacuum face-lifting cleaner.” The whole history of feminist art is built on various forms of self-portraiture. It is both a hallmark and an obligatory move for an artist who wants her voice as a woman to be considered. Feminist art is, above all, an emanation of the female gaze and perspective, which, in a historical context, was often socially marginalized. Whether Misztal references Natalia LL is unknown, but even if she doesn’t know her work, the connotations arise naturally. The question is: what was Misztal trying to express in 2011 with that image, and what exactly is she cleansing herself of by vacuuming her face and hair? Perhaps fear of criticism of her work? Or more likely, the family traumas that still haunt her?
The remaining bulk of "Insensitive" exhibition consists of painted self-portraits—an ongoing form of negotiation. Though more than that, it appears as if Misztal wants to let loose—perhaps, and most unfortunately, on herself. Just as she craves recognition in the art world, she is above all engaged in an internal battle with herself—a fight for survival, where each painting justifies her right to exist and motivates her to live.
Wasn’t this also the driving force behind Miriam Cahn and Maria Lassnig? Both expressionists painters, long underappreciated, faithful above all to themselves, fighting the repression of emotion through their paintings. This emotional repression, released through artistic expression, is deeply rooted in psychology. In childhood, it often functions as a survival mechanism in difficult situations. In adulthood, the habit becomes too ingrained to change. The lack of emotional responsiveness can find an outlet in art, preventing the pot in which emotions simmer from blowing its lid. Expression emerges from feelings stored in the body, and the artist's battle with the canvas is an attempt to shed this uncomfortable dysfunction. Painting becomes part of the spiritual realm—it enables rebirth into a new body of art and liberation. Not only by releasing difficult emotions, but perhaps also through expressing the good ones. In Misztal’s paintings, we see her joy of running in the sun. She recalls waking up healthy after illness and beginning the process of accepting lost time. She smiles, though the smile is more a grotesque grimace than a posed look for a nice photo. From the red canvases, her own, independent world emerges—unborrowed, unreferenced. Despite the associations with ecstatic suffering, she does not reject those interpretations. Expression, full of tension in color and bold gestures, makes her unmistakably recognizable as the author.
The "Insensitive" exhibition is drenched in reds, through which yellow and pink occasionally break through. The artist admits she loves this color combination. She plays with it, but also finds it ideal for expressing her emotions and heightening expression. Are these reds still the blood from the 2019 group show "Paint Means Blood" at the Museum of Modern Art? What do they signify now—another stage of destruction and emotional bleeding? Or yet another attempt to find a place in a difficult world? “I don’t feel like cleaning, but I have to paint,” says Misztal. And further: “Cutting off my tongue would suit me.” Misztal doesn’t conform to collectors’ tastes; she surrenders completely and entrusts herself to her art, which serves as a means to soothe existential pain—a moment of ecstatic experience that gives her life meaning. There’s something timeless in these emotions, stripped of context. Misztal fits these themes into the framework of contemporary art, thus showing not only her own condition but also referencing artistic paradigms. Artists, according to stereotypes—often actively broken—are isolated, sometimes lonely figures, misunderstood, surrounded only by essentials and materials, locked in their studios. Misztal supports this stereotype, even when it’s hard to believe that, in an age of rapid civilizational progress, living in a big city, an artist can still turn her world into a kind of cave. That is the space in which she creates and lives. Her paintings, however, remain in constant contact with the world. Misztal regularly exhibits in group shows, and the recently concluded exhibition at Import Export also demonstrates a body of work that is both part of her inner world—her cave—and finds interest not only among a broader audience but also within the art market. This is also confirmed by her participation in the film "Which Way to Art?"—the first documentary about the Polish art market, which premiered this May. As one of the main protagonists, she speaks about the importance of honesty in art and toward her own paintings, about avoiding stardom, even though she enjoys basking in the warmth of recognition.
Authenticity and directness are the greatest strengths of her paintings.
They exude emotion and struggle, delight and torment, romantic naivety and calculated disregard for others. There are many intriguing contrasts stemming from her intense practice. Even the title"Insensitive" doesn’t refer only to her portrayed image—but also perhaps to her bold brushstrokes, or the world’s insensitivity in judging situations and people "by the cover" without looking deeper. Misztal leaves no doubt: by remaining in such a position, we become the titular Insensitive ones.